NAJPIĘKNIEJSZE OCZY W HOSPICJUM

Najpiękniejsze oczy w naszym hospicjum nie są zielone, jak w piosence. Są ciemnobrązowe, ozdobione długimi, ciemnymi rzęsami. Pewnie zapytacie, czy może odbyły się jakieś wybory miss? Nie! Mowa o naszym najmłodszym podopiecznym, Mateuszu, który zawrócił w głowach wolontariuszkom kolejnego hospicjum. Śmiem twierdzić, że nawet nasza Pani Doktor Maria jest pod ich wrażeniem. A gdy te oczy się śmieją, śmieje się cały świat! Ale może od początku.

Mateusz, jak wiele naszych dzieci, miał trudny początek swojego pobytu na ziemi. Urodził się jako wcześniak z wodogłowiem. Do tego objawy padaczki, brak odruchu połykania (był karmiony przez sondę), prawdopodobnie nie widzi, choć?...

Przebywał w hospicjum stacjonarnym w Łodzi. Poznaliśmy się, kiedy przyjechał na Święta Bożego Narodzenia do domu, ale okazało się, że rodzina nie jest w stanie się nim zająć. Mieszkają na wsi, ok. 20 km od Radomia. Ojciec pracuje, a mama prowadzi gospodarstwo. W domu nie było łazienki. Mateusz ma jeszcze troje starszego rodzeństwa, które mieszka poza domem (uczą się i studiują w Radomiu).

Nasz chłopaczek wrócił do domu już na stałe po ok. pół roku, po tym, jak jedna z fundacji, pomogła dobudować łazienkę. Pierwsze tygodnie były bardzo trudne. Mateusz wciąż płakał, wymiotował, nie dawał spać w nocy, specjalne mleko było bardzo drogie, no i nie można było od niego odejść ani na chwilę! Sytuacja się zmieniła, jak zamiast sondy założono tzw. pega do żołądka i zalecono odpowiednie leki, które wyciszyły chorego.

Nasze wolontariuszki, przyjeżdżając, zaczęły robić rewolucję! Każda miała inną wizję domu i tego co można zmienić, poprawić itd. A to nowe firanki, meble, pościel, zabawki. Chciałyśmy im poprzestawiać dom do góry nogami, choć mając chore dziecko w domu i tak mają wszystko „do góry nogami”. Przepraszamy, Kochani! Teraz już pytamy, czy chcą!

Nasz zespół hospicyjny obecnie to: rehabilitantka, pielęgniarka i wolontariusz nie medyczny. Ponieważ nasz podopieczny leży, potrzebna jest rehabilitacja i stymulacja, żeby mógł się dobrze rozwijać. To dla ćwiczącego i ćwiczonego ciężka praca. Zabawa i pieszczoty – to wszyscy lubimy. Trzeba uważać, bo Mateusz potrafi jeszcze znienacka zwymiotować. Ma bardzo specyficzne poczucie humoru i bardzo dobry słuch. Reaguje żywo na głos mamy i siostry Ilony. Śmieje się, kiedy ta wydaje różne dźwięki, np. ssssssssss, albo, kiedy udaje, że kaszle. Ale najbardziej podoba się pstrykanie z grzebienia. Wtedy po prostu zanosi się śmiechem. Nawet już samo zbliżenie grzebienia powoduje śmiech (więc nie
wiadomo, jak to jest ze wzrokiem). Lubi też myzianie po pleckach, oklepywanie. Jest w ogóle towarzyskim facetem, lubi jak się z nim rozmawia. To taki nasz mały ulubieniec. Szkoda, że mieszka tak daleko!

Wy, którzy przeczytaliście ten artykuł, zmówcie Zdrowaśkę za Mateusza i jego rodzinę. A może obejmiecie codzienną modlitwą wszystkie nasze dzieci i ich rodziny? Dobrze jest czuć taką Pomoc!

Wasz korespondent hospicyjny
Monika Wężyk
do góry